pokręcone

myśli pokręcone



kręgi


ciekawa to sprawa
choć nie bardzo cieszy

kiedy koła na bezkresnej toni
całkiem już wymiękną
trudno nam dokładnie
zapamiętać miejsce

w którym niewinny szept
zamienił się w broń

i bez zbędnego oporu
zwierzęcych instynktów
przeszył wskroś
pozbawione serca
ciało lancetnika


rogacizna


zdradziła mnie
duma
kolejna
żałosna historia
nie warta funta kłaków

zadufany w sobie anioł
i ona równie pewna siebie
diablica
a jednak
była do tego zdolna

w ręku ściskam kamień
parzy
kipię żółcią
myśli w głowie smażę
pęcznieją wyrostki na czole
choć tworzą parę
każdy piekielnie samotny

zostałem sam na rykowisku

ostatnia ofiara
w pełni wolnych wyborów


do trzech


liczę do trzech

raz
raz anioł z nieba spadł

nie zwalniam
dwa
połamane skrzydła

na trzy
choć bardzo chciał
nie powstał (truteń)
z martwych

wydali diagnozę
"nieprzystosowany do życia"
biedaczek

a człowiek cierpliwie czeka
odmierza palcami dni
chudego jak cień
kalendarza


trendowatość


mknę przed siebie na oślep
jak ostatni kretyn gubię dobrą drogę
szukam po omacku punktu odniesienia
w końcu odnajduję po środku układu
puste kształtne zero
beznadziejnie absolutne

nieznane odcięte
rogate współrzędne
iks zawsze poprawny po właściwej stronie
chociaż klepie biedę
znaczy szlak plusami
regresją i wiarą
w to co niemożliwe

a ja na abarot
grzęznę w połamanych liczbach
gubiąc niestabilny grunt
w miejscach o szemranych współrzędnych

wykładniczym trendem
spinam w jedną całość
szalone teorie młodego naukowca

nowa owca dolly
trendowatych statystyk


Gargantuom


nie chcę już - basta
starałem się
nie wyszło
wrodzony talent do zakalców
daje o sobie znać

moje miejsce tu - przy garach
permanentny kontakt ze zmywakiem
trochę ciężkostrawny /na pozór/
ale żadna praca
(jak to mówią) nie hańbi
powinien wystarczyć
i starczy na kolejne dni

praca
dom
praca
na bezrybiu
dobry i rak

nie będę wielki
nie dla mnie wielkoludy
wielkie słowa
slalomy giganty

poezja kwitnie na chodnikach
wystarczy się schylić

i smakować

/aby dobrze jadać
nie trzeba kucharzyć/


(nie)świadomość


ciekawe jak to jest
kiedy świadomość zamykasz w butelce
świat bez barier
sumienie odstawione na półkę
tuż obok książki skarg i zażaleń
do ludzi
do Boga
do siebie - nie

świadomości nie stwierdzono

co się wtedy dzieje
z twoim człowieczeństwem
czy wszystko umiera
w oparach absurdu

przed tobą przepaść
ocean bez dna
beznadziejnie trudno
samemu pokonać
wykonujesz skok

opory ruchu
bezwładność
niepewność
chwiejność nietrzeźwego
z wyboru nielota

upadek imperium
rozsądek zamknięty od środka


akomodacja


według wyznaczników
powielam standardy
dom praca
zarobiony potąd
czasu za mało aby pomyśleć
jedynie wieczorem
kanapa
szkło coraz bardziej ciekłe
samo życie w odcinkach
co jakiś czas przerywane
z czystej konieczności
oddychania

praca
wyścig pogoń
w dobrym tonie uśmiech
przylepiony szybko
schnącym glutem

wrażliwość
z płynną regulacją
klikam minus - spada w dół
wciskam plus - idzie w górę
autostradą do nieba
tylko pasmo przenoszenia
coraz węższe
trudniej cośkolwiek zrozumieć

na stopa(ch) niełatwo

podążać właściwym kursem


napalm


kiedy idziesz po śmierć ciemną doliną
palmowe liście ścielą pod stopami
stępiały w hosannach strach nie daje wiary
że za parę godzin mrok zapadnie
a woda i krew zmyje pierworodny

i nadejdzie dzień
i chwała na Wysokości
a na Ziemi pokój
osikowy kołek
i grób

zmartwychwstanie
nieśmiertelność
teoria wielkich liczb
z których największa
nieskończoność


wielokropek


kropla słowo
kap kap kap
nad
miarowo

zbieram do słoika

kto wie
może kiedyś
wmasujesz je w stopy
i będę przy tobie
podskórnie
tak blisko
rozbrzmiewać w receptorach

kropla dotyk
kap kap kap
wielo
krotnie

krop kap kap

wielokropek
zagubiony w pieszczotach


nadbagaż


co ze mnie zostało z tamtego ja
smukły zarys twarzy dzisiaj stał się pełny
nos niezwykle długi cętkowany
wróć
trochę połamany przez życia zakręty
oczy ponoć takie same jak wtedy
kiedy pierwszy raz zapłonęły
gdy ciebie ujrzały
nadal tak niebieskie nadal pełne marzeń
choć częściej niż przed laty
pieką łzy w kącikach

pozostało niewiele choć ciała nabrałem
rozmiar iks-iks-el
nawet guz - przyjaciel spod krtani wycięty
ostatni łagodny - zostawić nie chcieli
coraz słabiej powolnie znikają krwawe pręgi
zmieniam bieg
zwalniam tempo
gotowy na śmierć
zaledwie po dwóch dość prostych przejściach
prawie nietknięty

ubywa dni
przyspiesza czas
nadbagaż doświadczeń
nadwaga
nadciśnienie
nadświetlna
nad ...

przesadzam?

i to grubo

ciało traci na wadze
tyle ile wyparło

szkoda gadać
trzeba brać się za robotę
nie narzekać
lamentować i rozkładać

dopóki wystarczy sił


negat



nie piszę
choć słowa w wersy powkładane
każde z nich jak kula
którą może ranić
nie strzelam
płaczę

wysysam subtelnie
emocje ofiarom

z oczu płyną łezki
duże
strumieniami
trochę niecodzienna
jest moja przypadłość

zżera kły próchnica
krokodyle żale
dzikość pozostała
w sercu drapieżnika
ale czy na długo
w sobie ją zachowam

oskubią do cna

zginie bezpowrotnie
kolejny gatunek
zjadliwego gada


O PODMINOWANYM


czemu marszczysz nosek
zapytała zalotnie
pościerwka

żal mu odwłok ściska
wtrąciła bez ogródek
czerwona jak cegła trajkotka

to tylko mój uśmiech
dodał zmieszany
ociężałek


O WŚCIBSKIEJ SĄSIADCE


jak wy to robicie
zapytała z przekąsem
pańdożyca wątpliweczka

nie twój interes
palnął pełną parą
wznosik fabrycjusza

jak należy
wsparła rezolutnie męża
zębonóżka
ucinając w porę
niezręczną dyskusję


Teoria względności IV


produkuję tlen dla matki ziemi
chwali się nie kryjąc dumy
rododendron

a mnie tam wszystko zwisa
bez pośpiechu
odziewnął leniwiec

widzę
z obrzydzeniem
zpeuentował koliber



Teoria względności III


koniec trasy
krzyczą kipiące
hormony

wysiadamy
wtóruje akuszerka

skończyły się żarty
zaczynają schody
rzucił na pożegnanie
owinięty pępowiną malec
po czym zanurzył główkę
w świetlistej otchłani

i zgasł bezpowrotnie
wrodzony entuzjazm



Teoria względności II


co ty wiesz o zabijaniu
z sarkazmem zapytał człowiek
rozgniatając oślizłego mięczaka

wiem, ale ...
urwał z pewną nieśmiałością
prątek gruźlicy

nie powiem
zakończył kategorycznie
zrobaczywiały wyrostek


PARADA RÓWNOŚCI


para pan pan
bara dam dam
dwie damy
dwóch gości
mikst tu - miks tam
w setach dwa dwa
parada równości


POKEROWE TET-A-TET


przy damie król
przy królu paź
a zamiast asa królewna
pech - kurde bladź
dziesiątki brak

blef
nie pasuję

przegrasz!


Teoria względności I

jaki ogromny
krzyknął wielorybnik
ciskając harpunem

wielkość nie ma znaczenia
sparował błękitny olbrzym
połykając tonę krylu

liczą się emocje
skwitował pławikonik
podszczypując płetwą
figlarną krewetkę



dylemat Syzyfa

czarne
białe
czarne
białe
czarne
białe
bum!

przewrotność
czy upadłość?

napisany 2009-03-19


s(top)iony

bycie na szczycie
zawrót głowy

równowaga
w sztok urżnięta

sto pytań do ...

z pretensją

wysiada

nowy - na stołku
bardziej wygłodniały

(przegrane wybory)

napisany 2009-04-05





biegun(ka)

popr.
klop
klap
klops

bezwładność
pod skórą
majdruje

klop
klap
klops

bieguny
zmieniają kierunek

napisany 2009-03-25



jeżozwierz

stuk-puk
stuk-puk
stuk-puk

dźwięk dreszczem
przeciągnął
po plecach

jeżozwierz

strach igły
napięciem nawleka

w kroplach
rozpuszcza się
człowiek

napisany 2009-03-24