dziś zwariowałem
z zapałem godnym
prawdziwego rzeźnika
tnę dźgam wybebeszam
puste kałduny
kartonowych pudełek
rozrywam na strzępy
tekturę papier
pamięć nieobecnych
przedmiotów
przed laty istotne
dzisiaj już nieważne
karty wieczystych gwarancji
czeki bez pokrycia
pokryte kurzem
pożółkłe od zmartwień
szkoda róż gdy płoną lasy
na makulaturę
idzie moja przeszłość
jeszcze jedno cięcie
ostatnie
po zdrętwiałym sercu
eko-barbarzyńcy
uciekam
szeptem żegnam drzewa
obsypane puchem
skrzypiącą starością
zardzewiałą bramę
nie trzeba mnie tu
za bardzo się zasiedziałem
nie wiele można odzyskać
najwyżej odrobinę biomasy
wydartej wychudłym robakom
bezpłciowy granulat
chemii organicznej
niezmiernie ograniczonej
za mało aby przeżyć
.
Zaprosiłeś więc jestem..Troszeczkę z ciekawości.Ale przeczytałam twój zimowy remanent ty eko- barbarzyńco.
OdpowiedzUsuńI tak myślę sobie,że warto czasami posprzątać nie tylko na strychu i w kartonie ale oczyścić swoja duszę.
bejowa -babajaga
zaprosiłeś mnie wic jestem...
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ten wiersz
i twój bloger